Wersja kontrastowa: Alt + Z

Przejdź do treści strony: Alt + X

Przejdź do nawigacji strony: Alt + C

Mapa Witryny: Alt + V

Wyszukiwarka: Alt + B

Tu stacja Karpacz. Marzenie czy realna przyszłość?

powrót
drukuj     rozmiar tekstu - +
26.09.2019

Pociąg osobowy Kolei Dolnośląskich do Karpacza przez Jaworzyną Śląską, Wałbrzych Główny, Jelenią Górę, Mysłakowice, Miłków odjedzie z toru ósmego przy peronie czwartym. Planowy odjazd o godzinie siódmej szesnaście. Życzymy przyjemnej podróży!

Na taką zapowiedź z megafonów Dworca Głównego we Wrocławiu czekamy z nadzieją niepozbawioną sensu.

Mapka opublikowana w Gazecie Wyborczej (4 października 2018) a zatytułowana „Linie kolejowe na Dolnym Śląsku, na których będzie przywrócony ruch pociągów”, przypisuje odcinkowi Jelenia Góra – Mysłakowice – Miłków – Karpacz barwę zieloną. Tak oznaczono trasy mogące w przyszłości liczyć na remont.

Samorząd chce, ale... 

Przyszłość w praktyce bardzo powoli zaczyna się pojawiać. Efekty zależą od aktualnych notowań w negocjacjach PKP SA z samorządem województwa dolnośląskiego. Samorząd bardzo chce, a chęć i nadzieja umierają ostatnie.

Wirtualna w 2019 roku zapowiedź z megafonów wrocławskiego Dworca Głównego w rzeczywistości roku 1909. naprawdę brzmiała mniej więcej tak:

 - Personenzug nach Krummhübel über Königszelt, Hirschberg, Zillerthal verlässt das erste Gleis auf dem ersten Bahnsteig um sieben Uhr sechzehn. Wir wünschen Ihnen eine gute Anreise!

Awizowane połączenie było realne już wtedy od 14 lat.

A początki nie były łatwe

Chodziło o ostatnie siedem kilometrów z Mysłakowic do Karpacza. Różnica wysokości między tymi miejscowościami wynosi 154 metry. Na siedmiu kilometrach było to poważne wyzwanie dla inżynierów budowniczych. Udało się.

„Otwarcie nowej linii kolejowej nastąpiło dwuetapowo. Pierwszy odcinek z Mysłakowic do Miłkowa otwarto w Zielone Świątki, 2 i 3 czerwca 1895 roku. W ciągu tych dwóch dni zaplanowano ambitną jak na tamte czasy liczbę 13 par pociągów, zestawionych z wagonów klasy 2 i 3, wyposażonych w specjalne, powiększone okna umożliwiające obserwację malowniczych krajobrazów.

W te dni przewieziono łącznie 300 turystów. Do samego Karpacza pociąg dotarł miesiąc później – 1 lipca 1895 roku. W dniu inauguracji odświętnie udekorowany pociąg powitało w Karpaczu wielu specjalnie zaproszonych gości” – czytamy w tekście Emila Włuki, inżyniera transportu, redaktora portalu zbiorowy.info.

Na narty tylko pociągiem

Euforia trwała jednak krótko. Okazało się, że owszem w weekendy naród jeździł koleją do Karpacza, natomiast w tygodniu wagony świeciły pustkami. Niemniej rachunek ekonomiczny zgadzał się z założeniami, co powodowało systematyczne unowocześnianie taboru, podnoszenie komfortu podróży, a w konsekwencji elektryfikację linii od lipca 1934 roku.

Hitem na ówczas były wagony elektryczne ET89 niezwykle popularne zarówno wśród turystów, jak i personelu kolejowego, szybko uzyskując przydomek Rübezahl/Liczyrzepa. Pociąg jechał szybciej i nie dymił, co ma znaczenie przy pokonywaniu znacznej różnicy wysokości, jak w tym przypadku.

Popularność jazdy koleją do Karpacza rosła wprost proporcjonalnie do wzrostu popularności sportów zimowych. Łatwiej było zapakować się z nartami i bagażem do wagonu niż do mniej komfortowych pojazdów kołowych poruszających się mozolnie po krętych drogach różnej jakości.

Był to także czas, gdy połączenie do Krummhübel trafiło pod opiekę Deutsche Reichsbahn. Nowy opiekun wysyłał pod Śnieżkę bezpośrednie pociągi z Berlina. Ze stolicy, wtedy III Rzeszy, zawsze było bliżej w Riesengebirge niż w Alpengebirge.

Sowieci zabrali prąd

Przyszła wojna. Linia kolejowa, do jeszcze przez chwilę Krummhübel, a za chwilę Krzywej Góry przetrwała praktycznie bez szwanku. Tuż po zakończeniu działań wojennych, na krótko przywrócono regularność ruchu pasażerskiego. Jednak już w lipcu 1945 roku Armia Czerwona w ramach zdobyczy wojennych zabrała sobie całą infrastrukturę energetyczną i wywiozła ją za Bug.

Potem było różnie. Coraz rzadziej, coraz mniej wagonów ciągnął parowóz, bądź lokomotywa spalinowa. Pod koniec 1999 roku krótki pociąg musiał zwolnić z 40 na 20 km/godz. Po 4 marca 2000. roku nikt już do niego nie wsiadł, bowiem zawieszono ruch pasażerski na linii Jelenia Góra – Karpacz. Rok później, w listopadzie linię zamknięto.

Dziś najlepiej ma się budynek dworca w Karpaczu. Odnowiony pod każdym względem z sympatycznymi gośćmi w środku – zabawkami mistrza Henryka Tomaszewskiego. Jest też kącik kolejowych wspomnień.

Można domniemywać, że gdyby nadszedł czas reaktywacji dawnego porządku, to dawny dworzec przy niewielkiej korekcie mógłby spełnić oczekiwane wymagania.

Kiepsko, ale…

Gorzej sprawa ma się z całą resztą infrastruktury. Dworzec w Mysłakowicach wygląda jak po trzęsieniu ziemi o dużej magnitudzie. W Miłkowie „zatrzęsło” trochę słabiej. Torowisko, a właściwie jeden tor pomiędzy Karpaczem a Mysłakowicami, momentami trudno zlokalizować. Nie najlepiej ma się także odcinek Mysłakowice – Jelenia Góra. Ogólnie jest kiepsko. Nie znaczy to jednak, że beznadziejnie. Być może na fali raczkującego trendu „pro-publiczno-komunikacyjnego i antysamochodowego”, znacznych środków z Funduszy Unijnych, determinacji samorządów lokalnych i wojewódzkiego, kolejowy cud nad Łomnicą stanie się faktem. Oby jak najprędzej.