Wersja kontrastowa: Alt + Z
Przejdź do treści strony: Alt + X
Przejdź do nawigacji strony: Alt + C
Mapa Witryny: Alt + V
Wyszukiwarka: Alt + B
22 Października o godz. 18.00 w Hali Widowiskowo-Sportowej w Karpaczu przy ul. Konstytucji 3 Maja 48a zostanie zaprezentowana wystawa fotograficzna pt: „Zapis Pamięci, Karpacz w fotografii Tadeusza Jakóbika”
Od dnia 25 października wystawę oglądać będzie można w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Karpaczu
ul Konstytucji 3 Maja 24
Tadeusz Jakóbik urodził się 17.02.1922 roku w Babicach koło Krakowa.
Zmarł 12.06.1992 roku w Karpaczu. Wychował się w rodzinie rzemieślniczej w Libiążu.
Z fotografią zetknął się w 1937 roku, kiedy to rozpoczął pobieranie nauki zawodu w atelier fotograficznym u Pana Łojka w Chrzanowie, wraz ze swoim kuzynem Janem Korpalem. W zakładzie tym między innymi wykonywano zdjęcia do tajnych dokumentów. Uratowali w ten sposób życie wielu Polaków i wspierali ruch oporu.
W Karkonosze przybył Tato, za namową p. Łojka, w 1945 roku. Pamiętam jak opowiadał, że Dziadek był bardzo zmartwiony tym pomysłem i wypowiedział słynne już zdanie w rodzinie "synu gdzie ty tam jedziesz na ten dziki zachód". No i przyjechali. Atmosfery niezwykłości dopełniały trudne warunki podróży, bowiem mój Ojciec przyjechał na stopniach przepełnionego pociągu. Podróż ta odbywała się transportem elektrycznym do samego Karpacza.
Tutaj rozpoczęli swoją działalność fotograficzną. Wujek Jan Korpal osiadł w Szklarskiej Porębie. Pan Łojek zakład prowadził w Karpaczu, w miejscu gdzie obecnie znajduje się Biuro Informacji Turystycznej. Tato natomiast ostatecznie zamieszkał w poniemieckiej willi w Karpaczu Górnym (Bierutowicach), gdzie już wcześniej znajdował się zakład fotograficzny. Miał nawet okazję poznać właściciela tego domu pana Kleeberga, też fotografa, który był krótko przed wyjazdem do Niemiec. Z opowiadań Taty, bardzo trudne były lata 40-ste. Właściwie życie na walizkach. To, co przywieźli ze sobą, choć nie było tego wiele, trzymali stale w swoim bagażu, bowiem panowała ogólna "psychoza", że Niemcy lada chwila wrócą. Ludzie, którzy przyjechali żeby tu zamieszkać, zajmowali puste domy i mieszkania z całym wyposażeniem. Chociaż właściwie czuli do tych rzeczy niechęć. Byli też tacy, którzy przyjeżdżali na tak zwany szaber ciężarówkami i brali wszystkie, co cenniejsze rzeczy, wywożąc je do Polski centralnej. Z drugiej strony widmo nadciągającej Armii Czerwonej, której widok majaczył gdzieś na horyzoncie a przed którą tak uciekali
Niemcy. Poświęcenie się w tej atmosferze pracy i w dodatku pracy twórczej, było dość trudne. Ale życie toczyło się dalej i trzeba było sobie jakoś radzić, wiec Tata pilnie zabrał się do pracy. Szczególnym sposobem były wędrówki w przepiękne góry karkonoskie i fotografowanie ich niesamowitych pejzaży. Bardzo często wycieczki odbywały się w towarzystwie Jana Korpala i Stefana Arczyńskiego, którzy również przez całe życie byli pasjonatami Sudetów i fotografii. Nie wiem tylko, która pasja dominowała, góry czy fotografia. Z tych dzisiaj powiedzielibyśmy "plenerów", każdy z nich przynosił nowe, wzajemne doświadczenia i oczywiście zdjęcia. W latach 50-tych, niezwykłe trudnych czasach "stalinowskich". Tata chyba jako jedyny, na tym terenie, prowadził działalność gospodarczą. Miał zakład fotograficzny, atelier a także umowę z Wydawnictwem "Ruch" i wykonywał dla owego Wydawnictwa pocztówki. Z opowiadań Rodziców pamiętam, że wspominali ten okres jako nieustającą walkę o przeżycie. Jedyną odskocznią były wycieczki w góry i fotografowanie tych pięknych miejsc i urokliwych zakątków Karkonoszy, o czym świadczą liczne zdjęcia, również rodzinne. Tata nigdy nie rozstawał się z aparatem fotograficznym, nawet jak jechali z Mamą na zakupy, miał ze sobą aparat. Fotografia była jego pasją.
Lata 60-te zapamiętałam właściwie jako smutne. W kraju miało być lepiej, Gomułka i partia dużo obiecali. Powoli rozwijał się ruch turystyczny. Domy wczasowe zaczęły w końcu tętnić życiem. Zwiększył się również ruch w Taty zakładzie fotograficznym. Mimo wszystko, trudności z wykupieniem domu, w którym mieszkaliśmy, trudności z Urzędem Skarbowym (działalność gospodarcza a nie spółdzielnia) oraz zawirowania rodzinne, spowodowały, iż powstał pomysł powrotu do Chrzanowa. Właściwie byliśmy już spakowani. Pamiętam to był wrzesień 1968 roku. Piękna, złota, ciepła, kolorowa,
romantyczna, jaka tylko może być karkonoska jesień. W niedziele po śniadaniu poszliśmy w góry. Chociaż nikt z nas o tym nie mówił, to wszyscy traktowaliśmy tą wycieczkę jako pożegnanie z tym niezwykłym miejscem.
Wiele razy chodziliśmy na spacery po górach. Wycieczka do samotni była ulubiona, ale tego dnia było wyjątkowo. Na drugi dzień ostateczna decyzja, zostajemy. Urok tych Gór, ich magia, spowodowała, ze Rodzice pozostali tutaj na zawsze. Chyba właśnie w tym okresie Tata zrobił najwięcej zdjęć krajobrazu. Lata 70-te były szalone, w kraju odwilż, w Karpaczu bum turystyczny. W tym czasie Tato zajmował się juz tylko fotografią komercyjną, właściwie na nic innego nie miał czasu. Komercja polegała na tym, że przyjmował filmy, przeważnie od turystów, do wywołania i wykonywał z nich odbitki, czyli zdjęcia. Poza tym miał pracowników, którzy robili zdjęcia na wyciągu krzesełkowym, dla wycieczek turystycznych, które udawały się na Śnieżkę oraz dla wycieczek, które z domów wczasowych wychodziły na wyprawy krajoznawcze. Takie fotografowanie, w dobie "rękodzielnictwa" a nie fotografii cyfrowej, wymagało czasu. Aby przyśpieszyć proces obróbki, Ojciec ułatwiając sobie prace, poczynił kilka wynalazków. Na przykład nie suszył filmu po wywołaniu, dzięki specjalnie skonstruowanej ramce do powiększalnika. Dla przyspieszenia procesu wywoływania i utrwalania zdjęć, robił specjalną mieszankę chemikalji. Aby wyprzedzić konkurencje wymyślił odbitki z montażem Śnieżki, które wcześniej sobie przygotowywał konstruując również specjalna ramkę do powiększalnika. Wychował też paru fotografów. Jeden z nich ma wielki zakład fotograficzny, w Dortmundzie i zawsze twierdzi, ze pan Jakóbik zaraził go pasja, do uwieczniania wszystkiego na zdjęciach. Myślę, że Rodzice dołożyli jakiś swój mały kamień węgielny pod budowę tej nowej społeczności, która przybyła na "ten dziki zachód" ze swoimi zwyczajami, przyzwyczajeniami i tradycjami, by tutaj budować naszą Polskę.
Spisała: Ewa Grudzińska