Wersja kontrastowa: Alt + Z

Przejdź do treści strony: Alt + X

Przejdź do nawigacji strony: Alt + C

Mapa Witryny: Alt + V

Wyszukiwarka: Alt + B

Gdy nie ma słońca i może padać

powrót
drukuj     rozmiar tekstu - +
12.09.2019

Pogody zaplanować niestety nie sposób. Karpacz to jednak takie miasto, w którym nie brak atrakcji i na deszczowe dni. Proponujemy zatem kilka miejsc, do których można dojść lub dojechać w zależności od punktu wyjścia. Staraliśmy się uwzględnić dowolny skład osobowy spacerowiczów. Przecież i dorosłym kontakt z zabawkami na pewno nie zaszkodzi.

Dziki Wodospad

To naturalny kawałek krainy baśni. Idąc żółtym szlakiem (z czarnego też można dojść) od strony ul. Olimpijskiej/Strażackiej po kilkudziesięciu metrach, schodzimy w prawo w kierunku Łomnicy. Słychać ją szczególnie po deszczu. Z daleka dostrzegamy dwumetrowy próg wodospadu. Im więcej wody tym efekt bardziej spektakularny, nic dziwnego. Ale najważniejsze dzieje się kilka metrów poniżej progu, gdy Łomnica potyka się o kilkanaście małych progów tworząc system uroczych „wodospadków”. Część z nich „stoi” ukośnie w stosunku do głównego nurtu. Razem daje to baśniowy obrazek wędrującej po schodkach rzeki. Warto zrobić zdjęcie przy maksymalnym zbliżeniu.

W tym rejonie można także próbować odnaleźć Studzienkę. Trzeba wrócić w okolicę mostu na Łomnicy przy ul. Stażackiej i ruszyć prawą stroną (bezpieczniej) wzdłuż brzegu rzeki. Po ok. 100 m zauważymy mały, łagodny wodospad, a nad nim pokaźnych rozmiarów skałę. Na jej wysokości, po drugiej stronie wypatrujmy dziury, blisko rzecznego nurtu. Przy niskim poziomie wody w Łomnicy widać ją bardzo dobrze. To właśnie Studzienka, niby niewiele, a tymczasem jest największy to marmit w całych Sudetach. Marmit, czyli skalny garnek pełen wirującej wody. Ma głębokość ok. 2,5 m i średnicę ok. 80 cm. Ponieważ ciągle rzeka dosypuje mu drobne odłamki skalne, względna głębokość Studzienki nie przekracza dziś 50 cm.

Świątynia Wang i cmentarz ewangelicki

Być może jeśli powiesz dziecku, że idziemy (jedziemy) do kościoła i na cmentarz, to latorośl co najmniej się skrzywi. Ale jeśli powiesz, że może zobaczyć kawał drewnianej budowli, przy której powstaniu nie użyto ani jednego gwoździa, to może mniej się skrzywi. A na cmentarzu jest grób jednej bardzo ważnej celebrytki i takiego ważnego twórcy od teatru bez słów. Nie ma gwarancji, że takie lub podobne argumenty będą działać, niemniej na pewno warto zaciągnąć dzieciaka pod świątynię Wang (Vang). Można jeszcze dopowiedzieć, że budowla została kupiona przez jednego króla a ta celebrytka, która leży na pobliskim cmentarzu namówiła tego króla właśnie żeby kupił tę budowlę od Norwegów. Można dodać, ale niekoniecznie, że celebrytka była hrabiną Fryderyką Karoliną von Reden, a ważnym twórcą Henryk Tomaszewski postać numer jeden w historii polskiej pantomimy. Król, który dał się namówić miał na imię Fryderyk Wilhelm IV.

Dla rodziców, innych dorosłych i młodzieży ze smartfonami w plecakach ta część Karpacza (dzisiaj Górny, dawniej Bierutowice) to fenomenalny obowiązek. Nie ma takiej świątyni w innych częściach Polski. Nim staniemy u jej stóp warto trochę poczytać, o hrabinie von Reden, królu Prus Fryderyku Wilhelmie IV, historii ewangelickiej parafii, o tym jaką podróż odbyła XII-wieczna świątynia nim stanęła w Karpaczu (na miejscu też można uzupełnić wiedzę, zajrzeć do księgarni).
Przed wizytą dobrze jest sprawdzić, aktualne godziny zwiedzania i ceny biletów.
Karpacz Górny, ulica Na Śnieżkę.

Muzeum Zabawek – dawny dworzec kolejowy

Odwiedziny w karpackim Muzeum Zabawek można połączyć z wcześniejszą lub późniejszą wizytą w świątyni Wang i na cmentarzu koło niej. Dlaczego? Te dwa miejsca łączy postać Henryka Tomaszewskiego najważniejszej postaci w dziejach polskiej pantomimy. Właśnie zabawki ze zbiorów artysty stanowią podstawę ekspozycji w muzeum. Sam Tomaszewski, zmarły w 2001 roku w pobliskich Kowarach, został pochowany na cmentarzy ewangelickim obok świątyni Wang. Tomaszewski wybitny twórca, tancerz, reżyser i pedagog miał za sobą niechlubny czas współpracy z PRL-owską SB, stając się w końcu jej ofiarą. Zainteresowanych odsyłamy do źródeł prasowych opublikowanych m.in. w Internecie.

Budynek muzeum to pięknie odrestaurowany dawny dworzec kolejowy. Jeszcze przed II wojną światową przyjeżdżał tu pociąg elektryczny z Wrocławia. Pozostało wspomnienie. Trakcję i całą infrastrukturę linii zwycięska Armia Czerwona wywiozła do ówczesnego Związku Radzieckiego jako zdobycz wojenną, a w 2000 roku PKP całkowicie zawiesiły ruch pociągów jakichkolwiek. Można jeszcze pospacerować po dawnym peronie, a w środku zajrzeć także do sali kolejnictwa, gdzie prócz małych parowozów i wagoników eksponowane są „oldskulowe” elementy kolejowej rzeczywistości.

Muzeum Klocków

Jeśli akurat pogoda dopisuje średnio można po drodze „od zabawek” do świątyni Wang zahaczyć o Muzeum Klocków. Zabawkami Pana Tomaszewskiego bawili się pewnie dzisiejsi rodzice i dziadkowie. To, co znajdziemy przy Mickiewicza 11 jest znakiem czasu teraźniejszego i chyba każdy maluch większy lub mniejszy ma w swoim pokoju większy lub mniejszy zbiór magicznych elementów, z których powstają jedyne w swoim rodzaju budowle, pojazdy lub inne coś. W Muzeum Klocków ktoś zbudował coś za nasze pociechy. Są znajomi: Batman, Star Wars, Harry Potter, Stacja Kosmiczna i inne konstrukcje znane powszechnie praktycznie wszystkim. Ruszają się, jadą, płyną jest super kolorowo i momentami tajemniczo.

Karkonoskie Tajemnice

Tajemnic się nie zdradza. Szczególnie, gdy mamy w planach przy sprzyjającej aurze, wycieczkę w Karkonosze. Tu, w podziemiach przy Mickiewicza 1a mieszka Potężny Duch Gór we Własnej Osobie. Z bliska może przyjrzeć się jego Tajemniczemu Pradawnemu Kosturowi, zajrzeć do Jaskini Alchemika, zastanowić się jak można grać na Magicznej Harfie bez Strun lub jak działać może/mogła Maszyna do Poszukiwania Korzenia Mandragory. Warto tu spędzić najlepiej nielimitowany czas. Ważne: w środku nie wolno robić zdjęć, żadnych.
Karpacz, ulica Mickiewicza 1a.